Tomek pojawił się fotograficznie, kiedy ja akurat odchodziłam i nie miałam okazji go wcześniej poznać. Jak się jednak okazało, nic straconego, wszystko w moim życiu mam wrażenie ma swoją kolejność.
Zaprosił mnie na zdjęcia, jak sam potem przyznał przez pryzmat tego co pisałam w necie czy na blogu. Zwyczajnie był ciekawy. I na szczęście miał odwagę, by to zrobić. A ja miałam akurat wolną chwilę i postanowiłam bez nastawiania się na spektakularne foty, zgodzić się na tą sesje. Tomek ma swój styl, klimat, który nie koniecznie jest częścią mojej fotografii. Ale, jak się okazało to był strzał w dziesiątkę..
Szalenie miło, jest sobie przypomnieć o tej delikatnej, romantycznej kobiecie, która chciał nie chciał we mnie drzemie..a Tomasz wyczuł to doskonale, wręcz intuicyjnie.
Kto by pomyślał, że ten łobuz tak subtelnie ukazuje kobiety w swoich fotografiach.
Standardowo oczywiście przyczaił się na moje mieszkanie. Odkąd mam wnętrze jakie mam , większość fotografów chce mnie fotografować właśnie u mnie. Wygoda, ale i stan rzeczy..fakt, pół przeszklonego mieszkania robi robotę.
Umówiliśmy się na godzinę 10. Rano gwoli ścisłości. Rozbawił mnie tekstem, czy w warszawie o 10 pije się wino;) Przyjechał więc z winem:) Nie rozmawialiśmy dużo przed spotkaniem. Nie był typem fotografa, który pyta mnie o życie prywatne, próbuje poznać. Nie komplementował, nie sadził niepotrzebnych tekstów. Wzór.
Nie jestem raczej kobietą, która łasa jest na komplementy. Tym bardziej, że świadomość iż ktoś zaprasza mnie na sesje, widząc coś we mnie dla siebie, w zupełności mi wystarczy. Przecież nie pracuje się na siłę z kimś kto Ci nie leży. Choć nie do końca jeszcze wtedy wiedziałam, że Tomasz bardziej niż fotograficznie , ciekawy był jakim jestem człowiekiem, żeby nie powiedzieć babą:)
Dziesiąta rano, więc standardowo w południe, trochę po, normalnie byłabym już po sesji..Z każdym innym, tylko nie z nim:)
Pamiętam, że chyba ok 14 zaczęliśmy przebąkiwać o zdjęciach. Czasem tak bywa, że spotykasz kogoś kompletnie obcego i wydaje Ci się, że znacie się lata. Tomek uznał, że osiem. Nie wiem akurat czemu osiem, ale była to zapewne liczba umowna. Faktycznie gadało się jakbyśmy się znali wieczność.
Na szczęście zmobilizowaliśmy się do sesji, zahaczając nie tylko dzień, ale i wieczór, albowiem skończyliśmy jakoś po 10 godzinach ogólnej wizyty fotografa u mnie.
Efekt mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się tak fajnego materiału, pierwszy raz też dałam się pokierować w bardzo subtelnych, wręcz pastelowych klimatach. Nie zatraciłam swojej indywidualności, ale emocje i nastrój był zdecydowanie inny niż na większości moich sesji.
Kilka dni temu zaś miałam przyjemność oglądać siebie w dużym formacie, bo Tomek wystawił nasze zdjęcia na swoim wernisażu w Łodzi. Impreza przednia, ludzie kolorowi, Tomek okazał się rybą w wodzie, szarżując w opowieściach i zabawiając gości. Wiele pozytywnych komentarzy na temat naszych zdjęć, co było niezmiernie miłe.
Od czasu naszej pierwszej sesji zdążyliśmy poczynić jeszcze inne foty, a kolejne w planach. Równie subtelne i równie "Lenarowe". Fakt, że sama z siebie zaproponowałam mu wyjście w plener w sukni(!!), tak, tak w sukni..świadczy o tym, że facet musi mieć na mnie dziwny wpływ:))
Ktoś kiedyś , dawno temu mnie tak fotografował..dawno temu..


Fotografował:
Tomasz Lenarczyk
www.lenartstudio.pl

Wrzuta muzyczna:
https://www.youtube.com/watch?v=8DboauquUv8&list=RDEMI23NoOvZtuQQ9zc6vEGfvQ&index=29























I mały fotoreportaż z wystawy w Łodzi " Strefy kobiecości"








Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga