Każdy kto choć raz miał ze mną fotograficzny kontakt wie, że klimat zdjęć w jakim najlepiej się poruszam to dość odważna, erotyczna i pełna namiętności nagość.. Klimaty lekkie i przyjemne, kwiatki, pszczółki i inne łąki są mi raczej obce.. Wynika to oczywiście z mojej natury. A że moje zdjęcia łączą się w dużej mierze z moją prywatą to efekt jest taki, a nie inny.
Nie jest jednak tak, że zawsze i w każdych okolicznościach chcę i jestem silna, erotyczna , perwersyjna..Natura obdarzyła mnie dualizmem, więc bywa, że ktoś kto jest w stanie spojrzeć głębiej niż poziom mojego biustu i tyłka jest w stanie to zauważyć..
Jako, że swoją romantyczną i bardziej kobiecą naturę uważam za swoją słabość, dobrze ją kamufluje.
Zazwyczaj bardziej subtelną i delikatną widzieli mnie fotografowie, z którymi byłam.
Zawsze zastanawiałam się z czego to wynika..no ale chyba właśnie z tego, że patrzyli na mnie przez pryzmat całości-kobiety, człowieka, kochanki, kumpla..
Da się wtedy dostrzec, że mimo wszystko lubię poranną rosę pod gołymi stopami i zachody słońca, gdzieś z dala od ludzi..
Nie można oczywiście wymagać tego braku spłycenia od kogoś kto zjawia się na sesji pierwszy raz, na 2-3 godziny, widząc w moim portfolio same mocne golasy...Wiadomo, taki klimat jak ja robię, jest pożądany..z różnych względów.
I wydawać by się mogło, że na plenerze, nawet weekendowym, gdzie spotykają się obcy ludzie, też nie można wymagać cudów. Zagłębienia się w osobowość, rozmowę..
Natomiast plener, na którym poznałam Jacka był nieco inny..
Dość mała ilość osób w nim uczestnicząca sprawiła, że klimat był specyficzny, ludzie otwarci, rozmowy nie toczyły się krzykiem przez pół stołu..
Jacek dotarł chyba jako ostatni, kiedy mocno rozrywkowa już ekipa wrzała przy ognisku.
Nie znałam go, nie znałam jego zdjęć. Natomiast wystarczy czasem chwila, kilka zdań i już wiesz z kim masz do czynienia. Spokojny, wyważony, inteligentny i słuchający..Miał wszystkie atuty. Mógł na tą chwilę stać się kimś przy kim nie trzeba udawać. Kilkugodzinne rozmowy o życiu sprawiły, że z kompletnie obcego człowieka stał się kimś kto z pewnością nie marzył o tym bym wreszcie wywaliła cycki i dupę przed obiektyw.
Jacek na co dzień zajmuje się fotografią, co dało się od razu wyczuć. Nadal jednak zostaje przy tym empatycznym człowiekiem bez zadęcia, jak to bywa często w przypadku różnych "artystów".
Pamiętam, że zaświtało mi wtedy w głowie, że On naoglądał się tylu pięknych komercyjnych modelek, a teraz ja , zwykła dupa stoi przed nim..Nieco zamarłam. Próbowałam zdominować sytuację po swojemu..Na szczęście nie do końca mi się udało..Wiedziałam, że ten pierwszy plener będzie poniekąd eksperymentem. Jego spokój udzielił mi się wszakże na tyle, że moje ruchy jakby spowolniły , energia ulokowała się odpowiednio do momentu, twarz pozwalała się otulać ostatnimi promieniami jesiennego słońca.
Pracowało nam się chyba wtedy najlepiej..Mimowolnie szukaliśmy się wzrokiem, pozwalając na delikatne gesty, które oznaczały chęć kolejnych kadrów..Dla mnie cudowna odmiana, dla niego chyba zresztą też. Fotografował kompletnie sytuacje zastaną, to co tu i teraz, bez planu, bez większych przygotowań, do których przywykł w pracy w studiu. Ja mogłam pozwolić sobie na bycie mniej silną i mniej perwersyjną. Sytuacja dla mnie nieco nowa, ale przyjemna. Rzekłabym nawet, że onieśmielająca. Kiedy nie mam kontroli, kiedy to nie ja dyktuje warunki i kiedy patrze na kogoś z podziwem zaczynam przypominać gubiącą się w rzeczywistości istotę. Wiem, brzmi to kuriozalnie, patrząc przez pryzmat tego jakie zdjęcia robię:) A jednak..
Jesienny plener skończył się zdecydowanie za szybko..ale emocje tamtych dni towarzyszyły nam jeszcze długo. Analizowaliśmy co zrobilibyśmy teraz inaczej czekając na zimowy plener.
Ten okazał się kolejną dawką nieznanych mi emocji. Bo choć innym pozowałam w iście moim stylu, latając z obrożami, kajdankami i innymi cudami, to na te chwilę przed jego obiektywem stawałam się  kompletnie kimś innym. Pomyśleć, że dokładnie na tym samym plenerze zrobiłam duet z modelem o zacięciu bdsm i zmysłową łazienkową serie z Jackiem. Istne szaleństwo różnorodności..
Nie jestem zwolennikiem dopisywania teorii, historii i innych takich bzdet do zdjęć/sesji..Zawsze twierdziłam i w sumie nadal twierdzę, że nie trzeba szczególnego zaufania do fotografa, szczególnej więzi, by zrobić dobre zdjęcia..
Po spotkaniu z Jackiem wiem jednak, że jeśli owe zaufanie się wytworzy, kompletnie naturalnie i nienachalnie, można odkryć w sobie coś co do tej pory było albo głęboko schowane albo nieznane.
I nie, nie zobaczycie tego w tych zdjęciach, to o czym mówię nie jest widoczne , jest jak dobra lekcja..pokory, zaufania, empatii i zrozumienia..To wartość dodana do samych zdjęć..I za to jestem mu najbardziej wdzięczna..

Fotografował:
Jacek Rzodeczko

Wrzuta muzyczna:
https://www.youtube.com/watch?v=KGp5nwsydfI&index=5&list=RDyGlzI3LXQ8E


Plener zimowy/Paplin








Plener jesienny/Odonów









Komentarze

  1. Pani Klaudii, zastanawiam się, czy Pani wyznanie to zwiastun początku uczucia, które rodzi sie w Osobie jego spragnionej, niczym przylot ptaków, budzi w nas oczekiwanie na wiosnę? Czy też dzięki spotkaniu Pana Jacka odkryła Pani w sobie Inną Klaudię,dotychczas sobie nie znaną? Tak, czy inaczej, życzę Pani aby emocje związane z opisanymi sesjami trwały, jak najdłużej a tym samym daly Pani nowa energię do tworzenia nie tylko obrazów, które podziwiamy na tym portalu ale i w codziennym życiu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fascynacja przybiera rozną formę..Ta opisana tutaj nie jest wytworem relacji kobieta-mezczyzna. Jest kompletnie inna plaszczyzna, na zupelnie innym poziomie. Dziekuje i wzajemnie, serdecznosci;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga