27.01.2018
Plener w Paplinie.

Odkąd po latach przerwy od pozowania, wróciłam, działam raczej indywidualnie.
Stronie od plenerów i większych spędów fotograficznych. Kiedyś sama je organizowałam, dziś już chyba średnio mam na to siłę. Ale kto wie..
Jemu jednak nie mogłam odmówić, właściwie nawet nie musiał pytać, to było oczywiste.
Znamy się odkąd zaczęłam przygodę z foto-modelingiem. Kiedy mając 20 parę lat umówiłam się z nim na pierwsze spotkanie , a potem sesje, pomyślałam , że musi mieć niezle zryty beret.
Chaotyczny, głośny, emocjonalny i nieprzewidywalny..Ale zaraz, zaraz..byłam dokładnie taka sama. To był dobry znak.
Wracając rok temu, był pierwszy który przekonywał mnie , że nie zapomniałam, że to jak jazda na rowerze. Choć w moim przypadku to jak jazda po zajebiście wyboistym terenie..
Jego filmowe spojrzenie, sposób w jaki prowadzi modelkę na sesji, sprawiło, że w rankingu moich najlepszych fotografów zawsze jest na podium. Dotarliśmy się jak stare, dobre małżeństwo. Zaprzyjaźniliśmy. Znamy swoje granice, mamy taką samą estetykę.
Czasem słyszę od innych fotografów, że nikt inny tak jak ja nie nadaje się do jego fotografii. To dla mnie ogromny komplement.
Brunon wpadł na pomysł stworzenia cyklicznego pleneru, jeszcze w zeszłym roku, którego finałem będzie zbiorowa wystawa. Trochę wkręciłam się w organizację, no ale główną moją rolą było pozowanie. No ok, jeszcze tańce i zabawianie innych przy śniadaniu;) Czasem opieprzanie modelek..Oj tak, potrafię ustawić do pionu.
Do Paplina wybraliśmy się końcem stycznia, jako drugi w kolejności plener z owego cyklu.
Miejsce urocze, świetni ludzie. W połowie stała ekipa, reszta wymienna.
Jak i na jesiennym wydarzeniu, tak teraz zrodził się w mojej głowie niecny plan własnej wizji.
Wizji oczywiście iście erotycznej, nieprzystającej grzecznym dziewczynkom i gorszącym większość społeczeństwa. W roli głównej ja, drugoplanowa postać, anonimowy model.
Coś sobie ujebałam w tej mojej szalonej głowie i konsekwentnie dążę do tego. Stąd kilka wcześniejszych i kilka późniejszych sesji z modelami.
Zdjęcia wykonać mógł tylko Brunon.
Ale , a jakże mieliśmy cała masę "pomagaczy". Któż by odpuścił taki spektakl. Zresztą moja ekshibicjonistyczna natura lubi oczy gapiów. Nie mam zatem problemu z widownią, wręcz przeciwnie, sprawia, że odgrywam rolę tak jakbym spodziewała się za nią Oscara.
Przerażenie w oczach 'chłopaków' było obłędne. Kajdanki, obroża, pejcz..Sama do końca nie wiedziałam czy się w tym odnajdę, ale ich miny były tak urocze, że w głowie miałam tylko jedną myśl.."Zobaczycie na co mnie stać :)))"
Klimat nocy, tego że wszyscy się znaliśmy i bardzo lubiliśmy dało kapitalny komfort.
Fakt, jeden z fotografów musiał wyjść z nadmiaru emocji, ale był to jedynie dowód na to, że robię dokładnie to co sobie zaplanowałam..a skoro z boku wygląda to tak kurewsko autentycznie, to obiektyw pokaże to co chciałam pokazać.
Nie zawiodłam się. Wszyscy się spisali. Model dokładnie wiedział jak mną pokierować, ja kompletnie poddałam się sytuacji, a Brunon zrobił to co do niego należało.
Kiedy za 10,20,30 lat będę oglądać swoje fotografie, nie będę niczego żałować..Ze zmarszczką na czole będę wspominać swoją determinacje, swój bunt, swoją niemożność dostosowania się do standardów.
Jest mi z tym cholernie dobrze, bo to nie ja muszę dostosowywać się do innych i narzucać sobie cenzurę...Chyba nie każdego na to stać..

Fotografował:
Brunon Szczapiński
Światło:
Jacek Rzodeczko
Model:
Anonim

Wrzuta muzyczna:
https://www.youtube.com/watch?v=hD5hIqeKNVE










Komentarze

  1. Uwielbiam inne zdjęcia, te są inne. Mają swoją wymowę, wydźwięk w mózgu. Zmuszają do zastanowienia się nad brutalnością tego obecnego świata. Świetna seria, którą podziwiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga